Archive for the ‘Fallout 3’ Tag
Fallout: New Vegas Trailer
Wczoraj udostępniono trailer, który właśnie ułożył mi grafik na tegoroczną jesień.
War…
War never changes…
Fallout 3 – Dzienniki z pustkowi #3 [w schowku]
Od ostatniego wpisu w Dzienniku upłynął szmat czasu i przebytych kilometrów w grze. W ciągu tych kilkunastu dni (z których grą było wypełnionych tak z siedem) dobrnąłem do 14 poziomu doświadczenia… i powiedziałem: dość! Fallout 3 jest tak czasożerny, jego świat i ukryte w nim detale są tak bezmierne, iż wiele kolejnych weekendów byłoby poświęconych tylko graniu – a nie o takim spędzaniu czasu myślę.
Gra wyleciała więc z dysku, pozostawiłem jednak sejwy, aby kontynuować ją, gdy aura zacznie sprzyjać spędzaniu czasu w blasku LCD i cieple grzejników. Tym samym łatwo się domyśleć, iż Dzienniki zostają wstrzymane…
Na pocieszenie garść ciekawostek i spostrzeżeń z dotychczasowej gry – wszak nie można tak łatwo ukryć się w ruinach.
Broń – jak dotąd prymat wiedzie Karabin myśliwski, którego zasięg, siłą ognia oraz możliwość Sneak Attack (czyli w praktyce headshot) nie skłoniły mnie do przejścia na Karabin snajperski. Przypuszczam, iż snajperka stanie się użyteczna wobec noszących pancerze wspomagane – z drugiej strony rozpocząełm kompletowanie amunicji kal. 44 – gdyż najpotężniejszy karabin w grze (noszący nazwę szesnastego prezydenta US) takiej właśnie używa.
Wśród broni automatycznych nie ma jednoznacznego zwycięzcy – pistolet maszynowy jest bardzo efektywny wobec lekko i nieopancerzonych celów, chiński karabin szturmowy zaś wobec „cięższych wagowo” przeciwników.
Z pozostałych przydatnych rodzajów uzbrojenia mogę polecić z czystym sumieniem razorblade, miny oraz combat shotgun (który na dystansie bezpośrednim jest po prostu morderczy).
Największy zawód: miotacz płomieni i karabin laserowy – pierwszy jest ciężki, nieporęczny i zadaje wątpliwy damage; drugi choć szybkostrzelny, to niestety ma bardzo nieproporcjonalną siłę ognia wobec ceny broni, amunicji i konserwacji.
Największe niewiadome: minigun i wyrzutnia rakiet – obu użyłem raz, jedynym zachwycającym efektem była eksplozja pocisku trafiającego w samochód 😉
Pancerz – jak dotąd Combat Armor spełnia swoje zadanie, choć zdobyłem przypadkiem Power Armor oddziału Outcast – niestety bez szkolenia nie mogłem go wykorzystać. Koniecznie zaopatrzcie się w Advanced Radiation Suit, zaś dla potrzeb otwierania zamków i łamania kodów w stroje, które poprawiają obie te umiejętności.
Miejsca – spośród dotychczas odwiedzonych największe wrażenie wywarł na mnie Schron 106, w którym twórcy gry próbują (dość skutecznie) wtłoczyć do Fallouta nieco psychodelii. Warte uwagi jest również Anchorage Memorial, którego widok (zwłaszcza o wschodzie i zachodzie słońca) tak bardzo kontrastuje z labiryntem korytarzy pod nim leżącym. Oczy najbardziej zaś cieszy… Little Lamplight.
Miejsca, które planowałem odwiedzić:
Schron 106 – sejf w pokoju Overseer’a wymaga Lockpicka na 100,
VAPL 58 Power Station – komputer zabezpieczony kodem wymagającym Science na 100,
Little Lamplight – zagadkowa brama na tyłach osady oraz wejście do Reaktora, z mapy wynika, iż korytarz tam leżący prowadzi do Schronu 87 – do którego nie sposób dostać się w inny sposób (radiacja na powierzchni przekraczająca 500 jednostek na sekundę!).
Rozgłośnia,
oraz kilka miejsc wskazanych w filmach zamieszczonych na You tube: muzeum, miejsce katastrofy UFO, zbrojownia Gwardii Narodowej.
P.S. Dla wszystkich spragnionych nukowania – szkic nukagrenade możecie nabyć od handlarza odwiedzającego Megaton bądź znaleźć w jaskiniach Yao-Guai niedaleko wieży ekscentrycznego milionera Tenpenny’ego, leżącej przy południowo-zachodnim skraju mapy. Kolekcjonujcie również Nuka Colę Quantum.
Aby jednak nie mydlić oczu półśrodkami – wyrzutnię Fat Man odnalazłem w dwóch miejscach, amunicję jeżeli dobrze pamiętam w czterech. German Town Police HQ oraz w Białym Domu (uwaga: radiacja!), amunicję w obu poprzednich oraz w Talon HQ koło Grayditch oraz w opuszczonym schronie koło osady wastelanderów w zachodniej części mapy…
Dziennik z pustkowi #2
Ostatnie dwa dni spędziłem przede wszystkim w trzewiach linii metra, której początek odnalazłem w Greyditch. Sieć tuneli jest dość rozbudowana i wypełniona gruzem, złomem i sześcionożnymi mieszkańcami, którzy żywią się pechowcami zapuszczającymi się w ciemne korytarze. Zmiana diety mrówek jest podstawowym sposobem na przetrwanie w tych niesprzyjających warunkach – wydatnie w tym pomaga amunicja 5.56, którą podajemy z karabinu szturmowego.
Tunele metra są również najlepszym miejscem, aby rozpocząć naukę łączenia posiłków – jak się okazało w dalszej drodze, bez kombinowania uzbrojenia będzie ciężko.
Talerz gruziński – przydatne będą: mina odłamkowa, broń automatyczna (nejlepiej karabin szturmowy kal. 5.56). Minę ostrożnie podłożyć w wąskim korytarzu, następnie zwrócić uwagę gospodarza jedną lub dwiema seriami. Z chwilą gdy mrówka ruszy w Twoim kierunku, wycofaj się kilka metrów do tyłu i na wszelki wypadek ukryj się za jakąś osłoną. Jeżeli tuż po eksplozji mrówka nadal będzie żyła, oddaj parę serii w głowę – zalecane jest strzelanie z VATem.
Po trwającej cały dzień wędrówce przypadkiem odkryłem wyjście do innej części miasta – Falls Church. Na stacji metra toczyła się potyczka pomiędzy patrolem Bractwa Stali a oddzialem Supermutantów (aka supermanów) – warto przyłączyć się do niej po stronie Bractwa i zdobyć trochę amunicji.
W Falls Church możesz podjąć się zlecenia wydobycia ich ucznia z rąk supermanów – na parterze pobliskiego wieżowca kilku z nich przesłuchuje biedaka. Ja wybrałem przekradnięcie się do sąsiedniego pomieszczenia, w którym ziejąca dziura w ścianie jest zabezpieczona zębatą pułapką. Na otwartej przestrzeni skrycie podłożyłem bottlecap mine, następnie oddałem mierzony strzał w jednego ze supermanów. Ci niezawodnie ruszyli wpierw w moim kierunku, następnie dzięki minie już wprost ku ścianie; ostatni maruder sięgnął po granaty – w takich sytuacjach sięgam po najcelniejszą broń (np. karabin myśliwski) i oddaję strzał z VATem wprost w granat… zawsze to kilka sekund zyskanych na zajęcie lepszej osłony albo zmianę broni.
Wypad do Falls Church był owocny…
Fallout 3, Dziennik z pustkowi #1
Cztery dni temu opuściłem kryptę 101… Pierwsze wrażenie – o kurwa, jakie przestrzenie – jak okiem sięgnąć aż po horyzont ciągną się zrujnowane przęsła, zrujnowane domy, zrujnowane wieże ciśnień i jeszcze więcej ruin. Przełażę przez zniszczony płot, obok jakiś czas temu zatrzymał się na drzemkę i został tam na kolejne dwa stulecia czyjś samochód. Przy okazji, spore zaskoczenie – nie miał bagażnika, podobnie kolejny i następny. Z brązowej książeczki dowiedziałem się, że wraki mają w zamian inną zaletę – potrafią eksplodować po trafieniu kilkoma pociskami; nie omieszkałem sprawdzić podczas przypadkowej strzelaniny z najemnikami… Dobrze, że stałem aż kilkanaście metrów dalej, straciłem tylko rękę, za to eksplozji nie powstydziliby się twórcy „Stanu oblężenia„.
Megaton – pierwsza ciekawostka, gość w lustrzankach zabija szeryfa Simms’a przez ściany knajpy jednym-dwoma pociskami – na szczęście od czego mamy sejwy. Dla zdesperowanych – stańcie obok i jak wyciąga gnata strzelajcie w broń działając z VATem; klient co prawda ma jeszcze nóż, ale ten też można mu wybić z dłoni.
Ku waszej rozpaczy rozbroiłem nukę – wysadzanie widziałem na youtube i to w zupełności mi wystarcza. W nagrodę otrzymałem obywatelstwo i własny dom – do którego, niczym w IKEI, mogę dokupować moduły i wybrać wystrój wnętrza. Byłbym zapomniał, w domu siedzi robo-kamerdyner, strzelający z nienanagnnym akcentem Stewiego słabymi dowcipami.
Za naprawę cieknących wodociągów, dotację 10% dla kościoła wyznawców nuki i krótką pogadankę z prowadzącym jadłodajnię dostałem sporo doświadczenia, kapsle (którymi zamiast grać raczej się płaci), dopalacze i karmę (ale nie tę dla psów). Fundusze sugeruję wydać na amunicję, która przyda się wpierw w wyprawie do TESCO (aka Super-Duper Mart; na zakupy polecam wybrać się z amunicją 10 mm do naszego pistoletu), następnie zaś w wyprawie do opanowanego przez mrówki osiedla Greyditch (przed tym wypadem zalecam kolekcjonowanie amunicji 5.56) Jak się okazało, w jednym z domów w tamtym rejonie zdobyłem karabin, który chociaż chińskiej produkcji – był ładowany właśnie nabojami tego kalibru. Coś rzeczywiście musi być w opowieściach o tym, jak chińczycy pływali w jednej łodzi z amerykanami.
Gra jak dotąd wywaliła mi się trzykrotnie (pomimo patcha 1.5 UK) – dwa razy w czasie startu, raz w trakcie zaglądania do skrzynki na listy na ulicach Grayditch. Poczta Polska czuwa nawet po Armageddonie!