Archive for Maj 2009|Monthly archive page

Revenge of the Fallen

Star Trek za nami, Terminator Salvation od 10 dni na ekranach amerykańskich kin, tymczasem za niespełna miesiąc kolejna wielka premiera. Revenge of the Fallen nadchodzi, a w forpoczcie pojawiają się kolejne zwiastuny.

Dzisiaj nadeszła kolej na najnowsze promo…

Dziennik z pustkowi #2

842931-fallout3_thosemarigold_large

Ostatnie dwa dni spędziłem przede wszystkim w trzewiach linii metra, której początek odnalazłem w Greyditch. Sieć tuneli jest dość rozbudowana i wypełniona gruzem, złomem i sześcionożnymi mieszkańcami, którzy żywią się pechowcami zapuszczającymi się w ciemne korytarze. Zmiana diety mrówek jest podstawowym sposobem na przetrwanie w tych niesprzyjających warunkach – wydatnie w tym pomaga amunicja 5.56, którą podajemy z karabinu szturmowego.

Tunele metra są również najlepszym miejscem, aby rozpocząć naukę łączenia posiłków – jak się okazało w dalszej drodze, bez kombinowania uzbrojenia będzie ciężko.

Talerz gruziński – przydatne będą: mina odłamkowa, broń automatyczna (nejlepiej karabin szturmowy kal. 5.56). Minę ostrożnie podłożyć w wąskim korytarzu, następnie zwrócić uwagę gospodarza jedną lub dwiema seriami. Z chwilą gdy mrówka ruszy w Twoim kierunku, wycofaj się kilka metrów do tyłu i na wszelki wypadek ukryj się za jakąś osłoną. Jeżeli tuż po eksplozji mrówka nadal będzie żyła, oddaj parę serii w głowę – zalecane jest strzelanie z VATem.

Po trwającej cały dzień wędrówce przypadkiem odkryłem wyjście do innej części miasta – Falls Church. Na stacji metra toczyła się potyczka pomiędzy patrolem Bractwa Stali a oddzialem Supermutantów (aka supermanów) – warto przyłączyć się do niej po stronie Bractwa i zdobyć trochę amunicji.

W Falls Church możesz podjąć się zlecenia wydobycia ich ucznia z rąk supermanów – na parterze pobliskiego wieżowca kilku z nich przesłuchuje biedaka. Ja wybrałem przekradnięcie się do sąsiedniego pomieszczenia, w którym ziejąca dziura w ścianie jest zabezpieczona zębatą pułapką. Na otwartej przestrzeni skrycie podłożyłem bottlecap mine, następnie oddałem mierzony strzał w jednego ze supermanów. Ci niezawodnie ruszyli wpierw w moim kierunku, następnie dzięki minie już wprost ku ścianie; ostatni maruder sięgnął po granaty – w takich sytuacjach sięgam po najcelniejszą broń (np. karabin myśliwski) i oddaję strzał z VATem wprost w granat… zawsze to kilka sekund zyskanych na zajęcie lepszej osłony albo zmianę broni.

Wypad do Falls Church był owocny…

Oh f… duck!

Bohaterkami dzisiejszego wpisu są kaczuszki, które w samej Wielkiej Brytanii w ciągu ostatnich 96 godzin uczyniły większe spustoszenie, niż świńska grypa.

Wpierw Rzepa poinformowała o szczodrym i jakże miłującym przyrodę parlamentarzyście, który dołączył do grona nadużywających władzę… budując za pieniądze podatników specjalny domek dla kaczek. Koszt: 1645 funtów. Parafrazując słowa Churchilla: jeszcze nigdy nie utracono mandatu w zamian za tak niewiele.

Druga wieść jest nieco bardziej… szokująca. Jak donosi Guardian, Uniwersytet w Oksfordzie wyasygnował 300 tysięcy funtów na rzecz pewnego programu badawczego. Dwójka naukowców zwieńczyła trzyletni projekt niezwykłym odkryciem – kaczki lubią przebywać w wodzie.

Na deser jedna z zakazanych kreskówek z lat `40, w roli głównej…

Primer – rozszerzenie

Disclaimer:  gorąco zalecam sięgnięcie do poniższego wykresu dopiero PO obejrzeniu filmu – nie ma nic przyjemnego w psuciu sobie niespodzianki!

Niniejszy wpis powstał jako rozszerzenie recenzji zamieszczonej na łamach blogu Ad Acta. Tak jak zapowiadałem w notce otwierającej nBLOG, co pewien czas będę starał się tworzyć złożone wpisy rozbite pomiędzy dwa blogi.

primer_timeline

Fallout 3, Dziennik z pustkowi #1

Cztery dni temu opuściłem kryptę 101… Pierwsze wrażenie – o kurwa, jakie przestrzenie – jak okiem sięgnąć aż po horyzont ciągną się zrujnowane przęsła, zrujnowane domy, zrujnowane wieże ciśnień i jeszcze więcej ruin. Przełażę przez zniszczony płot, obok jakiś czas temu zatrzymał się na drzemkę i został tam na kolejne dwa stulecia czyjś samochód. Przy okazji, spore zaskoczenie – nie miał bagażnika, podobnie kolejny i następny. Z brązowej książeczki dowiedziałem się, że wraki mają w zamian inną zaletę – potrafią eksplodować po trafieniu kilkoma pociskami; nie omieszkałem sprawdzić podczas przypadkowej strzelaniny z najemnikami… Dobrze, że stałem aż kilkanaście metrów dalej, straciłem tylko rękę, za to eksplozji nie powstydziliby się twórcy „Stanu oblężenia„.

Megaton – pierwsza ciekawostka, gość w lustrzankach zabija szeryfa Simms’a przez ściany knajpy jednym-dwoma pociskami – na szczęście od czego mamy sejwy. Dla zdesperowanych – stańcie obok i jak wyciąga gnata strzelajcie w broń działając z VATem; klient co prawda ma jeszcze nóż, ale ten też można mu wybić z dłoni.

Ku waszej rozpaczy rozbroiłem nukę – wysadzanie widziałem na youtube i to w zupełności mi wystarcza. W nagrodę otrzymałem obywatelstwo i własny dom – do którego, niczym w IKEI, mogę dokupować moduły i wybrać wystrój wnętrza. Byłbym zapomniał, w domu siedzi robo-kamerdyner, strzelający z nienanagnnym akcentem Stewiego słabymi dowcipami.

Za naprawę cieknących wodociągów, dotację 10% dla kościoła wyznawców nuki i krótką pogadankę z prowadzącym jadłodajnię dostałem sporo doświadczenia, kapsle (którymi zamiast grać raczej się płaci),  dopalacze i karmę (ale nie tę dla psów). Fundusze sugeruję wydać na amunicję, która przyda się wpierw w wyprawie do TESCO (aka Super-Duper Mart; na zakupy polecam wybrać się z amunicją 10 mm do naszego pistoletu), następnie zaś w wyprawie do opanowanego przez mrówki osiedla Greyditch (przed tym wypadem zalecam kolekcjonowanie amunicji 5.56) Jak się okazało, w jednym z domów w tamtym rejonie zdobyłem karabin, który chociaż chińskiej produkcji – był ładowany właśnie nabojami tego kalibru. Coś rzeczywiście musi być w opowieściach o tym, jak chińczycy pływali w jednej łodzi z amerykanami.

Gra jak dotąd wywaliła mi się trzykrotnie (pomimo patcha 1.5 UK) – dwa razy w czasie startu, raz w trakcie zaglądania do skrzynki na listy na ulicach Grayditch. Poczta Polska czuwa nawet po Armageddonie!

fallout-3

p2p – Pay To Publisher vs. Punch the Piracy

12

O zamieszaniu wokół walce z nielegalną wymianą chrononionych informacji przez sieci p2p mówi i piszę się ostatnio naprawdę sporo – domniemana regionalizacja Sieci, casus Pirate Bay, skandynawskie wybryki liberalne aka Partia Piratów – przyznacie, jest tego trochę.

O czym jednak nie wspominają nam nasze rodzime media to fakt coraz aktywniejszej wymiany poglądów, która ma miejsce na łamach największych platform dyskusyjnych poświęconych Sieci i nowoczesnym technologiom. Jak dotąd przyjęła ona formę wymiany blogonotek, jednak z czasem zrobi się tam zbyt ciasno, aby uniknąć wymiany komplementów face-to-face.

Czy zapomniałem dodać, iż spora część głosów wcale nie opowiada się za pełną liberalizacją prawa?

Przeciw: Chris Poley, który w swoim najnowszym wpisie na łamach Internet Evolution nie waha się dość jednostronnie przedstawić sytuację „obrotu” dobrami dokonywanym poza kontrolą właścicieli praw i licencji.

Przeciw: francuski parlament, który po fiasku działań na szczeblu unijnym podjął się uchwalenia za wszelką cenę przepisów umożliwiających stałe pozbawienie dostępu do Sieci. Europejskie media na razie unikają komentowania takich działań na szerszą skalę – przykładem bardzo krótka notka w brytyjskim Guardianie – działanie francuskiego parlamentu trudno bowiem określić jako kierowane w pełni ideą poszanowania prawa.

przeciw: Parlament Europejski, który proponuje przedłużyć okres obowiązywania praw autorskich do 70 lat.

Wspomniałem jednak, iż toczy się dyskusja, nie zaś jednostronna ofensywa.

Za: na łamach tego samego Internet Evolution pojawił się parę dni temu kilkuczęściowy wpis dotyczący problemom, jakie napotykają tworzący w dzisiejszym świecie, zawieszeni pomiędzy ponadnarodowymi właścicielami licencji a ideą Creative Commons. Głos to co prawda jeszcze nie decydujący, lecz w przeciwieństwie do poprzedników wskazuje również rozwiązania.

P.S.: Bardzo śmiałą tezę postawił kilka dni temu Cory Doctorow na łamach Guardiana – polecam ten artykuł, który w dość celny sposób uzupełnia wpisy z Internet Evolution.

Podsumowując, czyżby świat nie dorósł do Internetu?

The Road… to McCarthy

W październiku nadejdzie pora wyruszyć…

T-6, Salvation is coming

Zostało 6 dni…

Yes, We Cannes!

Połowa maja, festiwal w Cannes w pełni. Dziesiątki premier, setki pokazów, tysiące widzów i jedna Złota Palma. O tegorocznym jury pisze się w superlatywach, dziennikarze jednym tchem wymieniają też filmy startujące w głownym konkursie… oczywiście nasi rodzimi korespondenci jak zwykle próbują poszerzać listę „znanych i docenianych” twórców w nieskończoność. To samo później uczynią dystrybutorzy, którzy na fali wprowadzania produkcji nagrodzonych spróbują przemycić również trochę tandety w ambitnym opakowaniu – cóż, widzowie rodzimych eventów filmowych szykujcie się na wielką weryfikację.

Zanim jednak rozlegną się pierwsze oklaski, warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną, nieco zapomnianą w mediach stronę Cannes. Corocznie bowiem swoją premierę mają także nieuczestniczące w konkursie filmy z całego świata.

Wśród nich znajdują się tytuły, których wcale nie skojarzylibyście z czerwonym dywanem…




Grecja mówi NIE Google Street View, Google patrzy w niebo

DC

Chronologicznie…

Listopad 2008 – Washington Post informuje, iż nareszcie (choć z pewnymi problemami) można przechadzać się ulicami Waszyngtonu nie ruszając się sprzed monitora – wszystko dzięki najnowszej usłudze oferowanej przez Google – Street View.

5 maj 2009 – Rzepa a wraz z nią liczne portale informacyjne obwieszczają, iż Google rozpoczyna prace na terenie naszego kraju. Co ciekawe w newsie podkreśla się przede wszystkim kontrowersje, jakie wzbudziła usługa w związku z naruszeniem prywatności wielu osób i instytucji.

12 maj 2009 – Guardian donosi, iż Grecja wycofała się ze współpracy z korporacją Google.com.

Ciekawostka – powyższa fota to najlepszy kadr, jaki można uzyskać z poziomu Street View na Biały Dom. Bliżej po prostu nie podjechały samochodziki z aparatami (czyli jednak różnie z tym dostępem do informacji bywa). Dla ciekawskich – na samym dole zdjęcia możecie podziwiać najnowszą technologię stosowaną w zachodnich samochodach – kamuflaż optyczny 😉

P.S. Jak donosi New York Times, Google odpaliło wczoraj nowy add’on do telefonów – Google Sky Map. Już nigdy nie będziecie potrzebowali sekstansu ani bezchumrnego nieba…